adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
Hrant Dink
15.09.1954, Malatya – 19.01.2007, Stambuł Na przełomie wieków, między długim okresem rządów wojskowych a obecną dyktaturą Erdoğana Turcja była krajem zasadniczo demokratycznym – i wówczas niewidzialni dotąd Ormianie zaćżeli wychodzić z cienia. Czołowym ich przedstawicielem stał się redaktor naczelny wydawanego w Stambule ormiańskiego tygodnika „Agos”, Hrant Dink. Jeszcze kilka lat wcześniej był on kandydatem na tureckiego wroga publicznego nr 1. Oskarżano go o zniesławienie Turcji, działalność wywrotową, spiskowanie z zagranicą na zgubę kraju. Władze odmawiały mu paszportu, powołując się na bezpieczeństwo państwa. – A przecież – tłumaczył mi w 2005 roku Dink w swej maciupeńkiej redakji – ja nawet już nie piszę o ludobójstwie Ormian. Ja chcę jedynie, by przestano nas dyskryminować dziś.
„Jestem z Turcji... Jestem Ormianinem... Jestem Anatolijczykiem do szpiku kości. Nawet przez jeden dzień nie myślałem o opuszczeniu mojego kraju”.
Ale Turcy nadal nie byli ws tanie w 2005 r. wybaczyć Ormianom tego, co im w 1915 roku zrobili: Dink przez samo swoje istnienie był zagrożeniem. Nikt nie chciał nawet zauważyć, że odmówił zaskarżenia decyzji o odmowie paszportu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, argumentując: „Paszport należy mi się od mojego państwa, nie od Strasburga”. Zniesławiany i dyskryminowany, Dink nadal chciał uważać Turcję za swoje państwo. No początku kwietnia 2005r., przed zbliżającą się 90. rocznicą ludobójstwa, Hrant Dink na forum tureckiego parlamentu i na jego zaproszenie wyjaśniał, czego właściwie Ormianie chcą od Turcji. Zaś Erdoğan, podówczas premier, i ówczesny przywódca opozycyjnej CHP Deniz Baykal we wspólnej deklaracji zaproponowali, by ustalenie tego, co zdarzyło się w 1915 roku, pozostawić mieszanej komisji historyków. (…) Nadzieje Hranta, że jest dla niego miejsce we współczesnej Turcji, okazały się jednak daremne. W dwa lata później, w styczniu 2007 r., zginął z ręki tureckiego nacjonalisty, który cieszył się poparciem tureckiej policji. Jego trumnie towarzyszyły jednak hasła: „Wszyscy jesteśmy Hrantem”, „Wszyscy jesteśmy Ormianami”, spontanicznie powstałe po jego morderstwie. (…) Ludzie chwilami jeszcze skandowali: „301 morderca!” – to aluzja do art. 301 tureckiego kodeksu karnego o „znieważaniu tureckości”. Na wyroki na Dinka z tego właśnie artykułu – za jego własne artykuły krytyczne wobec traktowania Ormian w Turcji – powołał się w swych zeznaniach jego morderca, uzasadniając swój czyn. (…) W swym ostatnim artykule, opublikowanym w przeddzień śmierci, Dink pisał: „Pamięć mojego komputera pełna jest listów od obywateli, przepojonych wściekłością i groźbami. Jestem jak gołąb. Jak gołąb mam oczy wszędzie: z przodu, z tyłu, z lewej, z prawej. Moja głowa się kręci jak głowa gołębia Tak, jestem niespokojny jak gołąb, ale wiem, że w tym kraju nie ruszają gołębi i nie robią im krzywdy. Gołębie nadal żyją w sercach miast. Trochę przestraszone, zgoda, ale wolne”. Konstanty Gebert
Hrant Dink
15.09.1954, Malatya – 19.01.2007, Stambuł Na przełomie wieków, między długim okresem rządów wojskowych a obecną dyktaturą Erdoğana Turcja była krajem zasadniczo demokratycznym – i wówczas niewidzialni dotąd Ormianie zaćżeli wychodzić z cienia. Czołowym ich przedstawicielem stał się redaktor naczelny wydawanego w Stambule ormiańskiego tygodnika „Agos”, Hrant Dink. Jeszcze kilka lat wcześniej był on kandydatem na tureckiego wroga publicznego nr 1. Oskarżano go o zniesławienie Turcji, działalność wywrotową, spiskowanie z zagranicą na zgubę kraju. Władze odmawiały mu paszportu, powołując się na bezpieczeństwo państwa. – A przecież – tłumaczył mi w 2005 roku Dink w swej maciupeńkiej redakji – ja nawet już nie piszę o ludobójstwie Ormian. Ja chcę jedynie, by przestano nas dyskryminować dziś.
„Jestem z Turcji... Jestem Ormianinem... Jestem Anatolijczykiem do szpiku kości. Nawet przez jeden dzień nie myślałem o opuszczeniu mojego kraju”.
Ale Turcy nadal nie byli ws tanie w 2005 r. wybaczyć Ormianom tego, co im w 1915 roku zrobili: Dink przez samo swoje istnienie był zagrożeniem. Nikt nie chciał nawet zauważyć, że odmówił zaskarżenia decyzji o odmowie paszportu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, argumentując: „Paszport należy mi się od mojego państwa, nie od Strasburga”. Zniesławiany i dyskryminowany, Dink nadal chciał uważać Turcję za swoje państwo. No początku kwietnia 2005r., przed zbliżającą się 90. rocznicą ludobójstwa, Hrant Dink na forum tureckiego parlamentu i na jego zaproszenie wyjaśniał, czego właściwie Ormianie chcą od Turcji. Zaś Erdoğan, podówczas premier, i ówczesny przywódca opozycyjnej CHP Deniz Baykal we wspólnej deklaracji zaproponowali, by ustalenie tego, co zdarzyło się w 1915 roku, pozostawić mieszanej komisji historyków. (…) Nadzieje Hranta, że jest dla niego miejsce we współczesnej Turcji, okazały się jednak daremne. W dwa lata później, w styczniu 2007 r., zginął z ręki tureckiego nacjonalisty, który cieszył się poparciem tureckiej policji. Jego trumnie towarzyszyły jednak hasła: „Wszyscy jesteśmy Hrantem”, „Wszyscy jesteśmy Ormianami”, spontanicznie powstałe po jego morderstwie. (…) Ludzie chwilami jeszcze skandowali: „301 morderca!” – to aluzja do art. 301 tureckiego kodeksu karnego o „znieważaniu tureckości”. Na wyroki na Dinka z tego właśnie artykułu – za jego własne artykuły krytyczne wobec traktowania Ormian w Turcji – powołał się w swych zeznaniach jego morderca, uzasadniając swój czyn. (…) W swym ostatnim artykule, opublikowanym w przeddzień śmierci, Dink pisał: „Pamięć mojego komputera pełna jest listów od obywateli, przepojonych wściekłością i groźbami. Jestem jak gołąb. Jak gołąb mam oczy wszędzie: z przodu, z tyłu, z lewej, z prawej. Moja głowa się kręci jak głowa gołębia Tak, jestem niespokojny jak gołąb, ale wiem, że w tym kraju nie ruszają gołębi i nie robią im krzywdy. Gołębie nadal żyją w sercach miast. Trochę przestraszone, zgoda, ale wolne”. Konstanty Gebert
Hrant Dink
15.09.1954, Malatya – 19.01.2007, Stambuł Na przełomie wieków, między długim okresem rządów wojskowych a obecną dyktaturą Erdoğana Turcja była krajem zasadniczo demokratycznym – i wówczas niewidzialni dotąd Ormianie zaćżeli wychodzić z cienia. Czołowym ich przedstawicielem stał się redaktor naczelny wydawanego w Stambule ormiańskiego tygodnika „Agos”, Hrant Dink. Jeszcze kilka lat wcześniej był on kandydatem na tureckiego wroga publicznego nr 1. Oskarżano go o zniesławienie Turcji, działalność wywrotową, spiskowanie z zagranicą na zgubę kraju. Władze odmawiały mu paszportu, powołując się na bezpieczeństwo państwa. – A przecież – tłumaczył mi w 2005 roku Dink w swej maciupeńkiej redakji – ja nawet już nie piszę o ludobójstwie Ormian. Ja chcę jedynie, by przestano nas dyskryminować dziś.
„Jestem z Turcji... Jestem Ormianinem... Jestem Anatolijczykiem do szpiku kości. Nawet przez jeden dzień nie myślałem o opuszczeniu mojego kraju”.
Ale Turcy nadal nie byli ws tanie w 2005 r. wybaczyć Ormianom tego, co im w 1915 roku zrobili: Dink przez samo swoje istnienie był zagrożeniem. Nikt nie chciał nawet zauważyć, że odmówił zaskarżenia decyzji o odmowie paszportu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, argumentując: „Paszport należy mi się od mojego państwa, nie od Strasburga”. Zniesławiany i dyskryminowany, Dink nadal chciał uważać Turcję za swoje państwo. No początku kwietnia 2005r., przed zbliżającą się 90. rocznicą ludobójstwa, Hrant Dink na forum tureckiego parlamentu i na jego zaproszenie wyjaśniał, czego właściwie Ormianie chcą od Turcji. Zaś Erdoğan, podówczas premier, i ówczesny przywódca opozycyjnej CHP Deniz Baykal we wspólnej deklaracji zaproponowali, by ustalenie tego, co zdarzyło się w 1915 roku, pozostawić mieszanej komisji historyków. (…) Nadzieje Hranta, że jest dla niego miejsce we współczesnej Turcji, okazały się jednak daremne. W dwa lata później, w styczniu 2007 r., zginął z ręki tureckiego nacjonalisty, który cieszył się poparciem tureckiej policji. Jego trumnie towarzyszyły jednak hasła: „Wszyscy jesteśmy Hrantem”, „Wszyscy jesteśmy Ormianami”, spontanicznie powstałe po jego morderstwie. (…) Ludzie chwilami jeszcze skandowali: „301 morderca!” – to aluzja do art. 301 tureckiego kodeksu karnego o „znieważaniu tureckości”. Na wyroki na Dinka z tego właśnie artykułu – za jego własne artykuły krytyczne wobec traktowania Ormian w Turcji – powołał się w swych zeznaniach jego morderca, uzasadniając swój czyn. (…) W swym ostatnim artykule, opublikowanym w przeddzień śmierci, Dink pisał: „Pamięć mojego komputera pełna jest listów od obywateli, przepojonych wściekłością i groźbami. Jestem jak gołąb. Jak gołąb mam oczy wszędzie: z przodu, z tyłu, z lewej, z prawej. Moja głowa się kręci jak głowa gołębia Tak, jestem niespokojny jak gołąb, ale wiem, że w tym kraju nie ruszają gołębi i nie robią im krzywdy. Gołębie nadal żyją w sercach miast. Trochę przestraszone, zgoda, ale wolne”. Konstanty Gebert
Hrant Dink
15.09.1954, Malatya – 19.01.2007, Stambuł Na przełomie wieków, między długim okresem rządów wojskowych a obecną dyktaturą Erdoğana Turcja była krajem zasadniczo demokratycznym – i wówczas niewidzialni dotąd Ormianie zaćżeli wychodzić z cienia. Czołowym ich przedstawicielem stał się redaktor naczelny wydawanego w Stambule ormiańskiego tygodnika „Agos”, Hrant Dink. Jeszcze kilka lat wcześniej był on kandydatem na tureckiego wroga publicznego nr 1. Oskarżano go o zniesławienie Turcji, działalność wywrotową, spiskowanie z zagranicą na zgubę kraju. Władze odmawiały mu paszportu, powołując się na bezpieczeństwo państwa. – A przecież – tłumaczył mi w 2005 roku Dink w swej maciupeńkiej redakji – ja nawet już nie piszę o ludobójstwie Ormian. Ja chcę jedynie, by przestano nas dyskryminować dziś.
„Jestem z Turcji... Jestem Ormianinem... Jestem Anatolijczykiem do szpiku kości. Nawet przez jeden dzień nie myślałem o opuszczeniu mojego kraju”.
Ale Turcy nadal nie byli ws tanie w 2005 r. wybaczyć Ormianom tego, co im w 1915 roku zrobili: Dink przez samo swoje istnienie był zagrożeniem. Nikt nie chciał nawet zauważyć, że odmówił zaskarżenia decyzji o odmowie paszportu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, argumentując: „Paszport należy mi się od mojego państwa, nie od Strasburga”. Zniesławiany i dyskryminowany, Dink nadal chciał uważać Turcję za swoje państwo. No początku kwietnia 2005r., przed zbliżającą się 90. rocznicą ludobójstwa, Hrant Dink na forum tureckiego parlamentu i na jego zaproszenie wyjaśniał, czego właściwie Ormianie chcą od Turcji. Zaś Erdoğan, podówczas premier, i ówczesny przywódca opozycyjnej CHP Deniz Baykal we wspólnej deklaracji zaproponowali, by ustalenie tego, co zdarzyło się w 1915 roku, pozostawić mieszanej komisji historyków. (…) Nadzieje Hranta, że jest dla niego miejsce we współczesnej Turcji, okazały się jednak daremne. W dwa lata później, w styczniu 2007 r., zginął z ręki tureckiego nacjonalisty, który cieszył się poparciem tureckiej policji. Jego trumnie towarzyszyły jednak hasła: „Wszyscy jesteśmy Hrantem”, „Wszyscy jesteśmy Ormianami”, spontanicznie powstałe po jego morderstwie. (…) Ludzie chwilami jeszcze skandowali: „301 morderca!” – to aluzja do art. 301 tureckiego kodeksu karnego o „znieważaniu tureckości”. Na wyroki na Dinka z tego właśnie artykułu – za jego własne artykuły krytyczne wobec traktowania Ormian w Turcji – powołał się w swych zeznaniach jego morderca, uzasadniając swój czyn. (…) W swym ostatnim artykule, opublikowanym w przeddzień śmierci, Dink pisał: „Pamięć mojego komputera pełna jest listów od obywateli, przepojonych wściekłością i groźbami. Jestem jak gołąb. Jak gołąb mam oczy wszędzie: z przodu, z tyłu, z lewej, z prawej. Moja głowa się kręci jak głowa gołębia Tak, jestem niespokojny jak gołąb, ale wiem, że w tym kraju nie ruszają gołębi i nie robią im krzywdy. Gołębie nadal żyją w sercach miast. Trochę przestraszone, zgoda, ale wolne”. Konstanty Gebert
Hrant Dink
15.09.1954, Malatya – 19.01.2007, Stambuł Na przełomie wieków, między długim okresem rządów wojskowych a obecną dyktaturą Erdoğana Turcja była krajem zasadniczo demokratycznym – i wówczas niewidzialni dotąd Ormianie zaćżeli wychodzić z cienia. Czołowym ich przedstawicielem stał się redaktor naczelny wydawanego w Stambule ormiańskiego tygodnika „Agos”, Hrant Dink. Jeszcze kilka lat wcześniej był on kandydatem na tureckiego wroga publicznego nr 1. Oskarżano go o zniesławienie Turcji, działalność wywrotową, spiskowanie z zagranicą na zgubę kraju. Władze odmawiały mu paszportu, powołując się na bezpieczeństwo państwa. – A przecież – tłumaczył mi w 2005 roku Dink w swej maciupeńkiej redakji – ja nawet już nie piszę o ludobójstwie Ormian. Ja chcę jedynie, by przestano nas dyskryminować dziś.
„Jestem z Turcji... Jestem Ormianinem... Jestem Anatolijczykiem do szpiku kości. Nawet przez jeden dzień nie myślałem o opuszczeniu mojego kraju”.
Ale Turcy nadal nie byli ws tanie w 2005 r. wybaczyć Ormianom tego, co im w 1915 roku zrobili: Dink przez samo swoje istnienie był zagrożeniem. Nikt nie chciał nawet zauważyć, że odmówił zaskarżenia decyzji o odmowie paszportu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, argumentując: „Paszport należy mi się od mojego państwa, nie od Strasburga”. Zniesławiany i dyskryminowany, Dink nadal chciał uważać Turcję za swoje państwo. No początku kwietnia 2005r., przed zbliżającą się 90. rocznicą ludobójstwa, Hrant Dink na forum tureckiego parlamentu i na jego zaproszenie wyjaśniał, czego właściwie Ormianie chcą od Turcji. Zaś Erdoğan, podówczas premier, i ówczesny przywódca opozycyjnej CHP Deniz Baykal we wspólnej deklaracji zaproponowali, by ustalenie tego, co zdarzyło się w 1915 roku, pozostawić mieszanej komisji historyków. (…) Nadzieje Hranta, że jest dla niego miejsce we współczesnej Turcji, okazały się jednak daremne. W dwa lata później, w styczniu 2007 r., zginął z ręki tureckiego nacjonalisty, który cieszył się poparciem tureckiej policji. Jego trumnie towarzyszyły jednak hasła: „Wszyscy jesteśmy Hrantem”, „Wszyscy jesteśmy Ormianami”, spontanicznie powstałe po jego morderstwie. (…) Ludzie chwilami jeszcze skandowali: „301 morderca!” – to aluzja do art. 301 tureckiego kodeksu karnego o „znieważaniu tureckości”. Na wyroki na Dinka z tego właśnie artykułu – za jego własne artykuły krytyczne wobec traktowania Ormian w Turcji – powołał się w swych zeznaniach jego morderca, uzasadniając swój czyn. (…) W swym ostatnim artykule, opublikowanym w przeddzień śmierci, Dink pisał: „Pamięć mojego komputera pełna jest listów od obywateli, przepojonych wściekłością i groźbami. Jestem jak gołąb. Jak gołąb mam oczy wszędzie: z przodu, z tyłu, z lewej, z prawej. Moja głowa się kręci jak głowa gołębia Tak, jestem niespokojny jak gołąb, ale wiem, że w tym kraju nie ruszają gołębi i nie robią im krzywdy. Gołębie nadal żyją w sercach miast. Trochę przestraszone, zgoda, ale wolne”. Konstanty Gebert
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa