adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
Alfreda Markowska
10.05.1926, okolice Stanisławowa – 30.01.2021, Gorzów Wielkopolski Dzieci szukała wszędzie. Wypatrywała ocalałych z masowych mordów, zbiegłych z transportów, kryjących się w lasach i zrujnowanych domach. By je wykarmić, pracowała, żebrała i kradła. Rzadko znajdowała później ich rodziny. Zazwyczaj umieszczała podopiecznych w innych romskich rodzinach, wielu wychowywała razem z własnymi dziećmi – pięcioma córkami i synem – podczas wojny i po niej. Za ratowanie żydowskich i romskich dzieci groziła kara śmierci – ale to samo groziło za samo bycie Romem czy Żydem. Była przekonana, że nie przeżyje wojny.
„Oj, kochanieńka, a co to za różnica, żydowskie czy nasze, dzieci przecie.”
Jej rodzice pochodzili z wędrownej grupy Polska Roma – znanej na Kresach ówczesnej Rzeczypospolitej z handlu końmi. Dzieciństwo upłynęło jej beztrosko i dostatnio. Ostatecznie skończyło się, kiedy miała 15 lat. Latem 1941 r. straciła krewnych. Tabor stał już za Bugiem, pod Białą Podlaską – przeniósł się zaostrzeniu konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Wcześnie rano Noncia wyruszyła w drogę po żywność. Ludzie we wsi prosili ją, by im powróżyła, a w zamian dostawała ziemniaki czy chleb. W tym czasie tabor otoczyli Niemcy i wymordowali wszystkich – rodziców, siostry, braci, ciotki, wujków, babcie i dziadków. Ponad 80 osób. Przez następnych kilka dni Markowska ukrywała się w lasach, a później, podążając tropem deportowanych pobratymców, dotarła do Rozwadowa pod Stalową Wolą. Tam Romowie przymusowo pracowali na kolei. Tam wyszła za mąż. Małżonkowie nie zaznali spokoju. Zostali zesłani do getta lubelskiego, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Bełżcu. Stamtąd udało im się jednak uciec. Ponownie zatrudnili się na kolei. Musieli m.in. wynosić ciała zmarłych z wagonów żydowskich i romskich transportów jadących do Auschwitz. Razem z ciałami Markowska potajemnie wynosiła także dzieci. W tym Karola Parno – wówczas trzyletniego – którego podała jej jego matka. Ten chłopiec, po wojnie znany poeta romski, jest jednym z ok. pięćdziesięciorga dzieci – romskich, żydowskich, polskich i niemieckich – uratowanych podczas wojny przez Markowską. „Jak kwoka je zbierała – mówi zaprzyjaźniony z Noncią Leszek Bończuk, gorzowski urzędnik i lokalny działacz Witoldowi Szabłowskiemu (Alfreda Markowska zwana Nońcią, Wysokie Obcasy, 4 kwietnia 2013). – Chowała gdzieś w pierzynach, a jak trzeba było, to i pod spódnicę. Potem rozdawała jakimś rodzinom. Była w niej wielka determinacja”. „Najczęściej znajdowała niemowlaki porzucone przez matki, do których Niemcy strzelali jak do zwierząt – dodaje Parno w tekście Jarosława Miłkowskiego Jak Babcia Noncia dzieci ratowała, czyli niesłychana historia Alfredy Markowskiej, gorzowskiej Cyganki („Gazeta Lubuska”, 6 lutego 2021). – Czasem cygańskie, czasem żydowskie. Nie uważała tego za bohaterstwo. Po prostu ratowanie było silniejsze od niej”. Z obawy przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej, który objąłby też jej męża, Markowscy w 1945 r. przenieśli się na ziemie zachodnie. Tam przygarniała dzieci niemieckie, odnalezione w ruinach zbombardowanych wiosek i miast. Po wojnie, z obawy o ich bezpieczeństwo, Markowska – z czasem zwana przez wszystkich Babcią Noncią – nie ujawniała pochodzenia swych podopiecznych. „Noncia nie opowiadała swojej wojennej historii, ponieważ część dzieci, które uratowała, była Żydami, a w Polsce być jednocześnie Cyganem i Żydem to naprawdę za dużo” – mówi Jarosławowi Miłkowskiemu Agnieszka Arnold, autorka filmu dokumentalnego o Markowskiej. Mąż Nonci został przywódcą romskiego taboru, osiedlonego przez władze PRL w Gorzowie Wielkopolskim. Zmarł w 1978 r. Ona, utrzymując się z niewielkiej renty, przeżyła go o 43 lata. Historia Markowskiej znana była wśród społeczności romskiej, ale szerzej dowiedziano się o niej, dopiero gdy w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją orderem Polonia Restituta. „Byliśmy dumni, bo wiedzieliśmy, co to oznacza dla Romów w Polsce – mówi Parno Agnieszce Hreczuk (Anioł w spódnicy, „Tygodnik Powszechny”, 27 stycznia 2015). – Nigdy wcześniej żaden Cygan nie dostał takiego odznaczenia. Ale dla Nonci to nie miało znaczenia. Dała się zawieźć do Warszawy, bo nie chciała być nieuprzejma, tak to widziała. Byli ambasadorowie Izraela i Niemiec, czekał prezydent Polski. To pojechała. Ale była na nas zła”. Markowska nie była jedyna. „Nawet ona nie działała sama – opowiada Karol Parno Witoldowi Szabłowskiemu. – W obozie w Rozwadowie była też jej kuzynka Mamcia, która robiła dokładnie to samo. Rywalizowały między sobą, której się uda więcej dzieci uratować. Byłem kiedyś u niej w Witnicy po drodze na Kostrzyn, bo tam osiadła. »Raz Noncia była lepsza, innym razem ja« – śmiała się”. Historia Mamci nie została zapisana. Oprócz filmu Arnold o Markowskiej napisano kilka artykułów prasowych. W Gorzowie jedna z restauracji nazywa się „U Babci Nonci”. Konstanty Gebert
Alfreda Markowska
10.05.1926, okolice Stanisławowa – 30.01.2021, Gorzów Wielkopolski Dzieci szukała wszędzie. Wypatrywała ocalałych z masowych mordów, zbiegłych z transportów, kryjących się w lasach i zrujnowanych domach. By je wykarmić, pracowała, żebrała i kradła. Rzadko znajdowała później ich rodziny. Zazwyczaj umieszczała podopiecznych w innych romskich rodzinach, wielu wychowywała razem z własnymi dziećmi – pięcioma córkami i synem – podczas wojny i po niej. Za ratowanie żydowskich i romskich dzieci groziła kara śmierci – ale to samo groziło za samo bycie Romem czy Żydem. Była przekonana, że nie przeżyje wojny.
„Oj, kochanieńka, a co to za różnica, żydowskie czy nasze, dzieci przecie.”
Jej rodzice pochodzili z wędrownej grupy Polska Roma – znanej na Kresach ówczesnej Rzeczypospolitej z handlu końmi. Dzieciństwo upłynęło jej beztrosko i dostatnio. Ostatecznie skończyło się, kiedy miała 15 lat. Latem 1941 r. straciła krewnych. Tabor stał już za Bugiem, pod Białą Podlaską – przeniósł się zaostrzeniu konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Wcześnie rano Noncia wyruszyła w drogę po żywność. Ludzie we wsi prosili ją, by im powróżyła, a w zamian dostawała ziemniaki czy chleb. W tym czasie tabor otoczyli Niemcy i wymordowali wszystkich – rodziców, siostry, braci, ciotki, wujków, babcie i dziadków. Ponad 80 osób. Przez następnych kilka dni Markowska ukrywała się w lasach, a później, podążając tropem deportowanych pobratymców, dotarła do Rozwadowa pod Stalową Wolą. Tam Romowie przymusowo pracowali na kolei. Tam wyszła za mąż. Małżonkowie nie zaznali spokoju. Zostali zesłani do getta lubelskiego, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Bełżcu. Stamtąd udało im się jednak uciec. Ponownie zatrudnili się na kolei. Musieli m.in. wynosić ciała zmarłych z wagonów żydowskich i romskich transportów jadących do Auschwitz. Razem z ciałami Markowska potajemnie wynosiła także dzieci. W tym Karola Parno – wówczas trzyletniego – którego podała jej jego matka. Ten chłopiec, po wojnie znany poeta romski, jest jednym z ok. pięćdziesięciorga dzieci – romskich, żydowskich, polskich i niemieckich – uratowanych podczas wojny przez Markowską. „Jak kwoka je zbierała – mówi zaprzyjaźniony z Noncią Leszek Bończuk, gorzowski urzędnik i lokalny działacz Witoldowi Szabłowskiemu (Alfreda Markowska zwana Nońcią, Wysokie Obcasy, 4 kwietnia 2013). – Chowała gdzieś w pierzynach, a jak trzeba było, to i pod spódnicę. Potem rozdawała jakimś rodzinom. Była w niej wielka determinacja”. „Najczęściej znajdowała niemowlaki porzucone przez matki, do których Niemcy strzelali jak do zwierząt – dodaje Parno w tekście Jarosława Miłkowskiego Jak Babcia Noncia dzieci ratowała, czyli niesłychana historia Alfredy Markowskiej, gorzowskiej Cyganki („Gazeta Lubuska”, 6 lutego 2021). – Czasem cygańskie, czasem żydowskie. Nie uważała tego za bohaterstwo. Po prostu ratowanie było silniejsze od niej”. Z obawy przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej, który objąłby też jej męża, Markowscy w 1945 r. przenieśli się na ziemie zachodnie. Tam przygarniała dzieci niemieckie, odnalezione w ruinach zbombardowanych wiosek i miast. Po wojnie, z obawy o ich bezpieczeństwo, Markowska – z czasem zwana przez wszystkich Babcią Noncią – nie ujawniała pochodzenia swych podopiecznych. „Noncia nie opowiadała swojej wojennej historii, ponieważ część dzieci, które uratowała, była Żydami, a w Polsce być jednocześnie Cyganem i Żydem to naprawdę za dużo” – mówi Jarosławowi Miłkowskiemu Agnieszka Arnold, autorka filmu dokumentalnego o Markowskiej. Mąż Nonci został przywódcą romskiego taboru, osiedlonego przez władze PRL w Gorzowie Wielkopolskim. Zmarł w 1978 r. Ona, utrzymując się z niewielkiej renty, przeżyła go o 43 lata. Historia Markowskiej znana była wśród społeczności romskiej, ale szerzej dowiedziano się o niej, dopiero gdy w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją orderem Polonia Restituta. „Byliśmy dumni, bo wiedzieliśmy, co to oznacza dla Romów w Polsce – mówi Parno Agnieszce Hreczuk (Anioł w spódnicy, „Tygodnik Powszechny”, 27 stycznia 2015). – Nigdy wcześniej żaden Cygan nie dostał takiego odznaczenia. Ale dla Nonci to nie miało znaczenia. Dała się zawieźć do Warszawy, bo nie chciała być nieuprzejma, tak to widziała. Byli ambasadorowie Izraela i Niemiec, czekał prezydent Polski. To pojechała. Ale była na nas zła”. Markowska nie była jedyna. „Nawet ona nie działała sama – opowiada Karol Parno Witoldowi Szabłowskiemu. – W obozie w Rozwadowie była też jej kuzynka Mamcia, która robiła dokładnie to samo. Rywalizowały między sobą, której się uda więcej dzieci uratować. Byłem kiedyś u niej w Witnicy po drodze na Kostrzyn, bo tam osiadła. »Raz Noncia była lepsza, innym razem ja« – śmiała się”. Historia Mamci nie została zapisana. Oprócz filmu Arnold o Markowskiej napisano kilka artykułów prasowych. W Gorzowie jedna z restauracji nazywa się „U Babci Nonci”. Konstanty Gebert
Alfreda Markowska
10.05.1926, okolice Stanisławowa – 30.01.2021, Gorzów Wielkopolski Dzieci szukała wszędzie. Wypatrywała ocalałych z masowych mordów, zbiegłych z transportów, kryjących się w lasach i zrujnowanych domach. By je wykarmić, pracowała, żebrała i kradła. Rzadko znajdowała później ich rodziny. Zazwyczaj umieszczała podopiecznych w innych romskich rodzinach, wielu wychowywała razem z własnymi dziećmi – pięcioma córkami i synem – podczas wojny i po niej. Za ratowanie żydowskich i romskich dzieci groziła kara śmierci – ale to samo groziło za samo bycie Romem czy Żydem. Była przekonana, że nie przeżyje wojny.
„Oj, kochanieńka, a co to za różnica, żydowskie czy nasze, dzieci przecie.”
Jej rodzice pochodzili z wędrownej grupy Polska Roma – znanej na Kresach ówczesnej Rzeczypospolitej z handlu końmi. Dzieciństwo upłynęło jej beztrosko i dostatnio. Ostatecznie skończyło się, kiedy miała 15 lat. Latem 1941 r. straciła krewnych. Tabor stał już za Bugiem, pod Białą Podlaską – przeniósł się zaostrzeniu konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Wcześnie rano Noncia wyruszyła w drogę po żywność. Ludzie we wsi prosili ją, by im powróżyła, a w zamian dostawała ziemniaki czy chleb. W tym czasie tabor otoczyli Niemcy i wymordowali wszystkich – rodziców, siostry, braci, ciotki, wujków, babcie i dziadków. Ponad 80 osób. Przez następnych kilka dni Markowska ukrywała się w lasach, a później, podążając tropem deportowanych pobratymców, dotarła do Rozwadowa pod Stalową Wolą. Tam Romowie przymusowo pracowali na kolei. Tam wyszła za mąż. Małżonkowie nie zaznali spokoju. Zostali zesłani do getta lubelskiego, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Bełżcu. Stamtąd udało im się jednak uciec. Ponownie zatrudnili się na kolei. Musieli m.in. wynosić ciała zmarłych z wagonów żydowskich i romskich transportów jadących do Auschwitz. Razem z ciałami Markowska potajemnie wynosiła także dzieci. W tym Karola Parno – wówczas trzyletniego – którego podała jej jego matka. Ten chłopiec, po wojnie znany poeta romski, jest jednym z ok. pięćdziesięciorga dzieci – romskich, żydowskich, polskich i niemieckich – uratowanych podczas wojny przez Markowską. „Jak kwoka je zbierała – mówi zaprzyjaźniony z Noncią Leszek Bończuk, gorzowski urzędnik i lokalny działacz Witoldowi Szabłowskiemu (Alfreda Markowska zwana Nońcią, Wysokie Obcasy, 4 kwietnia 2013). – Chowała gdzieś w pierzynach, a jak trzeba było, to i pod spódnicę. Potem rozdawała jakimś rodzinom. Była w niej wielka determinacja”. „Najczęściej znajdowała niemowlaki porzucone przez matki, do których Niemcy strzelali jak do zwierząt – dodaje Parno w tekście Jarosława Miłkowskiego Jak Babcia Noncia dzieci ratowała, czyli niesłychana historia Alfredy Markowskiej, gorzowskiej Cyganki („Gazeta Lubuska”, 6 lutego 2021). – Czasem cygańskie, czasem żydowskie. Nie uważała tego za bohaterstwo. Po prostu ratowanie było silniejsze od niej”. Z obawy przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej, który objąłby też jej męża, Markowscy w 1945 r. przenieśli się na ziemie zachodnie. Tam przygarniała dzieci niemieckie, odnalezione w ruinach zbombardowanych wiosek i miast. Po wojnie, z obawy o ich bezpieczeństwo, Markowska – z czasem zwana przez wszystkich Babcią Noncią – nie ujawniała pochodzenia swych podopiecznych. „Noncia nie opowiadała swojej wojennej historii, ponieważ część dzieci, które uratowała, była Żydami, a w Polsce być jednocześnie Cyganem i Żydem to naprawdę za dużo” – mówi Jarosławowi Miłkowskiemu Agnieszka Arnold, autorka filmu dokumentalnego o Markowskiej. Mąż Nonci został przywódcą romskiego taboru, osiedlonego przez władze PRL w Gorzowie Wielkopolskim. Zmarł w 1978 r. Ona, utrzymując się z niewielkiej renty, przeżyła go o 43 lata. Historia Markowskiej znana była wśród społeczności romskiej, ale szerzej dowiedziano się o niej, dopiero gdy w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją orderem Polonia Restituta. „Byliśmy dumni, bo wiedzieliśmy, co to oznacza dla Romów w Polsce – mówi Parno Agnieszce Hreczuk (Anioł w spódnicy, „Tygodnik Powszechny”, 27 stycznia 2015). – Nigdy wcześniej żaden Cygan nie dostał takiego odznaczenia. Ale dla Nonci to nie miało znaczenia. Dała się zawieźć do Warszawy, bo nie chciała być nieuprzejma, tak to widziała. Byli ambasadorowie Izraela i Niemiec, czekał prezydent Polski. To pojechała. Ale była na nas zła”. Markowska nie była jedyna. „Nawet ona nie działała sama – opowiada Karol Parno Witoldowi Szabłowskiemu. – W obozie w Rozwadowie była też jej kuzynka Mamcia, która robiła dokładnie to samo. Rywalizowały między sobą, której się uda więcej dzieci uratować. Byłem kiedyś u niej w Witnicy po drodze na Kostrzyn, bo tam osiadła. »Raz Noncia była lepsza, innym razem ja« – śmiała się”. Historia Mamci nie została zapisana. Oprócz filmu Arnold o Markowskiej napisano kilka artykułów prasowych. W Gorzowie jedna z restauracji nazywa się „U Babci Nonci”. Konstanty Gebert
Alfreda Markowska
10.05.1926, okolice Stanisławowa – 30.01.2021, Gorzów Wielkopolski Dzieci szukała wszędzie. Wypatrywała ocalałych z masowych mordów, zbiegłych z transportów, kryjących się w lasach i zrujnowanych domach. By je wykarmić, pracowała, żebrała i kradła. Rzadko znajdowała później ich rodziny. Zazwyczaj umieszczała podopiecznych w innych romskich rodzinach, wielu wychowywała razem z własnymi dziećmi – pięcioma córkami i synem – podczas wojny i po niej. Za ratowanie żydowskich i romskich dzieci groziła kara śmierci – ale to samo groziło za samo bycie Romem czy Żydem. Była przekonana, że nie przeżyje wojny.
„Oj, kochanieńka, a co to za różnica, żydowskie czy nasze, dzieci przecie.”
Jej rodzice pochodzili z wędrownej grupy Polska Roma – znanej na Kresach ówczesnej Rzeczypospolitej z handlu końmi. Dzieciństwo upłynęło jej beztrosko i dostatnio. Ostatecznie skończyło się, kiedy miała 15 lat. Latem 1941 r. straciła krewnych. Tabor stał już za Bugiem, pod Białą Podlaską – przeniósł się zaostrzeniu konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Wcześnie rano Noncia wyruszyła w drogę po żywność. Ludzie we wsi prosili ją, by im powróżyła, a w zamian dostawała ziemniaki czy chleb. W tym czasie tabor otoczyli Niemcy i wymordowali wszystkich – rodziców, siostry, braci, ciotki, wujków, babcie i dziadków. Ponad 80 osób. Przez następnych kilka dni Markowska ukrywała się w lasach, a później, podążając tropem deportowanych pobratymców, dotarła do Rozwadowa pod Stalową Wolą. Tam Romowie przymusowo pracowali na kolei. Tam wyszła za mąż. Małżonkowie nie zaznali spokoju. Zostali zesłani do getta lubelskiego, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Bełżcu. Stamtąd udało im się jednak uciec. Ponownie zatrudnili się na kolei. Musieli m.in. wynosić ciała zmarłych z wagonów żydowskich i romskich transportów jadących do Auschwitz. Razem z ciałami Markowska potajemnie wynosiła także dzieci. W tym Karola Parno – wówczas trzyletniego – którego podała jej jego matka. Ten chłopiec, po wojnie znany poeta romski, jest jednym z ok. pięćdziesięciorga dzieci – romskich, żydowskich, polskich i niemieckich – uratowanych podczas wojny przez Markowską. „Jak kwoka je zbierała – mówi zaprzyjaźniony z Noncią Leszek Bończuk, gorzowski urzędnik i lokalny działacz Witoldowi Szabłowskiemu (Alfreda Markowska zwana Nońcią, Wysokie Obcasy, 4 kwietnia 2013). – Chowała gdzieś w pierzynach, a jak trzeba było, to i pod spódnicę. Potem rozdawała jakimś rodzinom. Była w niej wielka determinacja”. „Najczęściej znajdowała niemowlaki porzucone przez matki, do których Niemcy strzelali jak do zwierząt – dodaje Parno w tekście Jarosława Miłkowskiego Jak Babcia Noncia dzieci ratowała, czyli niesłychana historia Alfredy Markowskiej, gorzowskiej Cyganki („Gazeta Lubuska”, 6 lutego 2021). – Czasem cygańskie, czasem żydowskie. Nie uważała tego za bohaterstwo. Po prostu ratowanie było silniejsze od niej”. Z obawy przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej, który objąłby też jej męża, Markowscy w 1945 r. przenieśli się na ziemie zachodnie. Tam przygarniała dzieci niemieckie, odnalezione w ruinach zbombardowanych wiosek i miast. Po wojnie, z obawy o ich bezpieczeństwo, Markowska – z czasem zwana przez wszystkich Babcią Noncią – nie ujawniała pochodzenia swych podopiecznych. „Noncia nie opowiadała swojej wojennej historii, ponieważ część dzieci, które uratowała, była Żydami, a w Polsce być jednocześnie Cyganem i Żydem to naprawdę za dużo” – mówi Jarosławowi Miłkowskiemu Agnieszka Arnold, autorka filmu dokumentalnego o Markowskiej. Mąż Nonci został przywódcą romskiego taboru, osiedlonego przez władze PRL w Gorzowie Wielkopolskim. Zmarł w 1978 r. Ona, utrzymując się z niewielkiej renty, przeżyła go o 43 lata. Historia Markowskiej znana była wśród społeczności romskiej, ale szerzej dowiedziano się o niej, dopiero gdy w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją orderem Polonia Restituta. „Byliśmy dumni, bo wiedzieliśmy, co to oznacza dla Romów w Polsce – mówi Parno Agnieszce Hreczuk (Anioł w spódnicy, „Tygodnik Powszechny”, 27 stycznia 2015). – Nigdy wcześniej żaden Cygan nie dostał takiego odznaczenia. Ale dla Nonci to nie miało znaczenia. Dała się zawieźć do Warszawy, bo nie chciała być nieuprzejma, tak to widziała. Byli ambasadorowie Izraela i Niemiec, czekał prezydent Polski. To pojechała. Ale była na nas zła”. Markowska nie była jedyna. „Nawet ona nie działała sama – opowiada Karol Parno Witoldowi Szabłowskiemu. – W obozie w Rozwadowie była też jej kuzynka Mamcia, która robiła dokładnie to samo. Rywalizowały między sobą, której się uda więcej dzieci uratować. Byłem kiedyś u niej w Witnicy po drodze na Kostrzyn, bo tam osiadła. »Raz Noncia była lepsza, innym razem ja« – śmiała się”. Historia Mamci nie została zapisana. Oprócz filmu Arnold o Markowskiej napisano kilka artykułów prasowych. W Gorzowie jedna z restauracji nazywa się „U Babci Nonci”. Konstanty Gebert
Alfreda Markowska
10.05.1926, okolice Stanisławowa – 30.01.2021, Gorzów Wielkopolski Dzieci szukała wszędzie. Wypatrywała ocalałych z masowych mordów, zbiegłych z transportów, kryjących się w lasach i zrujnowanych domach. By je wykarmić, pracowała, żebrała i kradła. Rzadko znajdowała później ich rodziny. Zazwyczaj umieszczała podopiecznych w innych romskich rodzinach, wielu wychowywała razem z własnymi dziećmi – pięcioma córkami i synem – podczas wojny i po niej. Za ratowanie żydowskich i romskich dzieci groziła kara śmierci – ale to samo groziło za samo bycie Romem czy Żydem. Była przekonana, że nie przeżyje wojny.
„Oj, kochanieńka, a co to za różnica, żydowskie czy nasze, dzieci przecie.”
Jej rodzice pochodzili z wędrownej grupy Polska Roma – znanej na Kresach ówczesnej Rzeczypospolitej z handlu końmi. Dzieciństwo upłynęło jej beztrosko i dostatnio. Ostatecznie skończyło się, kiedy miała 15 lat. Latem 1941 r. straciła krewnych. Tabor stał już za Bugiem, pod Białą Podlaską – przeniósł się zaostrzeniu konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Wcześnie rano Noncia wyruszyła w drogę po żywność. Ludzie we wsi prosili ją, by im powróżyła, a w zamian dostawała ziemniaki czy chleb. W tym czasie tabor otoczyli Niemcy i wymordowali wszystkich – rodziców, siostry, braci, ciotki, wujków, babcie i dziadków. Ponad 80 osób. Przez następnych kilka dni Markowska ukrywała się w lasach, a później, podążając tropem deportowanych pobratymców, dotarła do Rozwadowa pod Stalową Wolą. Tam Romowie przymusowo pracowali na kolei. Tam wyszła za mąż. Małżonkowie nie zaznali spokoju. Zostali zesłani do getta lubelskiego, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Bełżcu. Stamtąd udało im się jednak uciec. Ponownie zatrudnili się na kolei. Musieli m.in. wynosić ciała zmarłych z wagonów żydowskich i romskich transportów jadących do Auschwitz. Razem z ciałami Markowska potajemnie wynosiła także dzieci. W tym Karola Parno – wówczas trzyletniego – którego podała jej jego matka. Ten chłopiec, po wojnie znany poeta romski, jest jednym z ok. pięćdziesięciorga dzieci – romskich, żydowskich, polskich i niemieckich – uratowanych podczas wojny przez Markowską. „Jak kwoka je zbierała – mówi zaprzyjaźniony z Noncią Leszek Bończuk, gorzowski urzędnik i lokalny działacz Witoldowi Szabłowskiemu (Alfreda Markowska zwana Nońcią, Wysokie Obcasy, 4 kwietnia 2013). – Chowała gdzieś w pierzynach, a jak trzeba było, to i pod spódnicę. Potem rozdawała jakimś rodzinom. Była w niej wielka determinacja”. „Najczęściej znajdowała niemowlaki porzucone przez matki, do których Niemcy strzelali jak do zwierząt – dodaje Parno w tekście Jarosława Miłkowskiego Jak Babcia Noncia dzieci ratowała, czyli niesłychana historia Alfredy Markowskiej, gorzowskiej Cyganki („Gazeta Lubuska”, 6 lutego 2021). – Czasem cygańskie, czasem żydowskie. Nie uważała tego za bohaterstwo. Po prostu ratowanie było silniejsze od niej”. Z obawy przed przymusowym poborem do Armii Czerwonej, który objąłby też jej męża, Markowscy w 1945 r. przenieśli się na ziemie zachodnie. Tam przygarniała dzieci niemieckie, odnalezione w ruinach zbombardowanych wiosek i miast. Po wojnie, z obawy o ich bezpieczeństwo, Markowska – z czasem zwana przez wszystkich Babcią Noncią – nie ujawniała pochodzenia swych podopiecznych. „Noncia nie opowiadała swojej wojennej historii, ponieważ część dzieci, które uratowała, była Żydami, a w Polsce być jednocześnie Cyganem i Żydem to naprawdę za dużo” – mówi Jarosławowi Miłkowskiemu Agnieszka Arnold, autorka filmu dokumentalnego o Markowskiej. Mąż Nonci został przywódcą romskiego taboru, osiedlonego przez władze PRL w Gorzowie Wielkopolskim. Zmarł w 1978 r. Ona, utrzymując się z niewielkiej renty, przeżyła go o 43 lata. Historia Markowskiej znana była wśród społeczności romskiej, ale szerzej dowiedziano się o niej, dopiero gdy w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją orderem Polonia Restituta. „Byliśmy dumni, bo wiedzieliśmy, co to oznacza dla Romów w Polsce – mówi Parno Agnieszce Hreczuk (Anioł w spódnicy, „Tygodnik Powszechny”, 27 stycznia 2015). – Nigdy wcześniej żaden Cygan nie dostał takiego odznaczenia. Ale dla Nonci to nie miało znaczenia. Dała się zawieźć do Warszawy, bo nie chciała być nieuprzejma, tak to widziała. Byli ambasadorowie Izraela i Niemiec, czekał prezydent Polski. To pojechała. Ale była na nas zła”. Markowska nie była jedyna. „Nawet ona nie działała sama – opowiada Karol Parno Witoldowi Szabłowskiemu. – W obozie w Rozwadowie była też jej kuzynka Mamcia, która robiła dokładnie to samo. Rywalizowały między sobą, której się uda więcej dzieci uratować. Byłem kiedyś u niej w Witnicy po drodze na Kostrzyn, bo tam osiadła. »Raz Noncia była lepsza, innym razem ja« – śmiała się”. Historia Mamci nie została zapisana. Oprócz filmu Arnold o Markowskiej napisano kilka artykułów prasowych. W Gorzowie jedna z restauracji nazywa się „U Babci Nonci”. Konstanty Gebert
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa
adres ogrodu
skwer Generała
Jana Jura-Gorzechowskiego,
01-023 Warszawa
kontakt / FUNDACJA
Anna Ziarkowska
Prezeska Zarządu
+48 22 255 05 26
anna.ziarkowska@ogrodsprawiedliwych.pl
Dorota Batorska
Członkini Zarządu
biuro@ogrodsprawiedliwych.pl
Fundacja Ogród Sprawiedliwych
ul. Karowa 20,
00-324 Warszawa